Lordzie Coaker, Ekscelencje,
Panie i Panowie, Chłopcy i Dziewczęta,
81 lat temu ponad tysiąc polskich spadochroniarzy skoczyło tutaj nad Driel.
Dla wielu z nich podróż była długa:
z rodzinnych wiosek w Polsce przez Syberię, Iran i Szkocję do sadów i na łąki Betuwe.
Była to podróż okrężnymi drogami, naznaczona głodem, zimnem i niepewnością. A jednak tu dotarli.
Z niemożliwą do wykonania misją.
Ta podróż nie zakończyła się w 1944 roku,
bo po wojnie okazało się, że ich trud nie został należycie doceniony.
Spadochroniarze, którzy przeżyli, często nie mogli wrócić do swoich rodzin.
Niektórzy zobaczyli swoich bliskich dopiero po wielu latach.
Inni – już nigdy.
Ich podróż zmieniła się z misji wojskowej w trwające całe życie poszukiwanie uznania i sprawiedliwości.
Dzisiaj, po 81 latach, nie ma już polskich weteranów.
Są jednak ich dzieci i wnuki.
Państwo nosicie w sobie historie, tęsknotę i siłę Waszych ojców i dziadków.
I jesteście przykładem tego, że wojna nigdy nie kończy się wraz z zawarciem pokoju.
Blizny pozostają – trwają z pokolenia na pokolenie.
Ale także duma.
Duma z powodu odwagi ojców i dziadków, ofiar, jakie ponieśli, i odzyskanej dzięki nim wolności.
Wojna nie kończy się na tych, którzy sami jej doświadczają.
Badania pokazują, że traumy, poczucie straty oraz hart ducha są często przekazywane z pokolenia na pokolenie.
W opowieściach, w milczeniu i w sposobie, w jaki rodziny nadają kształt swojemu życiu.
Panie i Panowie,
Driel także był częścią ich podróży.
Spadochroniarze wylądowali na naszych polach.
Przez wiele dni walczyli na naszych ulicach.
Znaleźli tu ludzi, którzy im pomogli.
A później znaleźli tutaj także uznanie.
Bo kiedy polscy weterani po raz pierwszy powrócili do Driel, przyjęto ich tutaj z otwartymi ramionami.
Zawiązały się przyjaźnie, organizowano transporty z pomocą, miejscowe rodziny chętnie przyjmowały gości.
Więź między Polską a Driel stała się silniejsza niż kiedykolwiek.
Twarzą tej więzi była Cora Baltussen.
Widziała lądujących spadochroniarzy, pomagała opatrywać rannych
i nigdy nie przestała troszczyć się o ich los.
Całe jej życie poświęcone walce o uznanie dla Polaków utorowało drogę dzisiejszej chwili.
Ta gościnność i współczucie nie są tylko historią.
To sposób, w jaki Driel i gmina Overbetuwe nadal prezentują się światu.
To nasz wkład w podróż ku wolności i w więź, która nigdy się nie kończy.
Dziś dodajemy do niej nowy przystanek.
Uznanie, na które polscy spadochroniarze i ich rodziny tak długo czekali, nabiera tutaj i teraz realnego kształtu.
Po podróży trwającej 81 lat.
W zeszłym roku z inicjatywy Fundacji Driel-Polen i we współpracy z naszymi partnerami z regionu Airborne, skierowaliśmy list do rządu brytyjskiego
z apelem, by poświęcenie polskich żołnierzy dla wolności wreszcie zostało wynagrodzone.
Zaangażowanie w walkę o wolność zawsze jest wygraną.
Przekonanie o tym znajduje dzisiaj potwierdzenie.
Ten moment uczy nas także czegoś o nas samych.
Że sprawiedliwość czasem potrzebuje czasu.
Że wolność nigdy nie jest czymś oczywistym.
I że uznanie – choćby spóźnione – ma nieocenioną wartość.
Panie i Panowie,
spadochroniarze Generała Sosabowskiego odcisnęli swoje ślady w glinie Betuwe.
Te ślady nigdy nie zniknęły.
Widzimy je we wspomnieniach z Driel.
W więzi między Polską, Wielką Brytanią i Holandią.
I w oczach obecnych tu dzisiaj dzieci i wnuków weteranów.
Podróż spadochroniarzy rozpoczęła się 81 lat temu od desantu nad Driel.
Poprzez uznanie ze strony rządu brytyjskiego podróż ta zyskuje dzisiaj nowy cel,
a wraz z nim my również otrzymujemy zadanie,
by pielęgnować ich dziedzictwo.
Chrońmy to dziedzictwo.
Niech opowieści o tamtych wydarzeniach trwają w naszych słowach i czynach.
Działajmy razem w duchu polskich spadochroniarzy i każdego dnia na nowo w pełni doceniajmy i szanujmy naszą wolność.
W obecnych czasach – bardziej niż kiedykolwiek – jest to naszym obowiązkiem.
Dziękuję!
